Cud Montessori

Czy naprawdę uczymy tylko my?

W świecie dorosłych często to my jesteśmy tymi, którzy uczą. Przekazujemy wiedzę, pokazujemy, co wolno, a czego nie. Ale co jeśli odwrócimy tę perspektywę? Co jeśli zatrzymamy się i spojrzymy na dzieci nie jako uczniów, ale jako nauczycieli?
Jednym z najważniejszych obszarów, w którym dzieci mogą nas wiele nauczyć, jest podejście do błędu.

Błąd – wróg czy towarzysz?

„Dzieci posiadają wybitnie pozytywny stosunek wobec potknięć, okrężnych dróg i pomyłek.”

To zdanie brzmi prosto, ale niesie ze sobą ogromną głębię. Dzieci nie wstydzą się błędów – dopóki nie nauczymy ich, że powinny. To my, dorośli, pokazujemy im miną, tonem głosu czy konsekwencją, że pomyłka to coś złego. Dziecko zaczyna rozumieć, że błąd = kara. Ale czy to naprawdę edukuje?

Strach – najgorszy nauczyciel

Czy kara pomaga zrozumieć?

Gdy dziecko popełnia błąd i spotyka się z karą, nie zawsze wyciąga z tego logiczne wnioski. Uczy się raczej unikać błędu… ze strachu. Strach nie jest dobrym motywatorem. Nie uczy zrozumienia ani odpowiedzialności – tylko unikania konsekwencji.

„Postaram się nie odezwać brzydko, żeby nie stracić komórki”
zamiast
„Zrozumiałam, że moje słowa ranią innych”.

Przepraszam – słowo bez treści?

Kiedy zmuszamy dziecko do przeprosin w chwili silnych emocji, nie uczymy go empatii. Uczymy je gry: „Powiedz przepraszam, to będzie spokój”. Czy o to chodzi w przeprosinach? Czy naprawdę o to chodzi w edukacji emocjonalnej?

Błąd w działaniu – nie przerywaj, nie poprawiaj

Dorośli kochają poprawiać

Dziecko źle dopasowało elementy? Źle ułożyło kolejność? Dorosły natychmiast rusza z pomocą: „Zobacz, przestaw to, tak będzie dobrze!” I nagle, to co miało być nauką, staje się mechanizmem „zrób jak mama/pani, to będzie dobrze”.
Ale dziecko nie rozumie dlaczego, nie dochodzi do rozwiązania samo – tylko uczy się schematu. Czy o to nam chodzi?

Montessori uczy: Błąd to informacja, nie katastrofa

Nie wytykaj – poczekaj

Czasem najlepsze, co możemy zrobić jako dorośli, to… nic nie robić. Zobaczyć błąd i się wycofać. Jeśli dziecko nie robi nikomu krzywdy, nie niszczy niczego – pozwólmy mu działać. Często to właśnie wtedy dzieje się magia: dziecko samo dochodzi do rozwiązania.
A wtedy nie potrzebuje naszej pochwały. Jest z siebie dumne. Czuje satysfakcję, siłę, sprawczość. To jest prawdziwe paliwo rozwoju.

Dzieci uczą odwagi myślenia

Montessoriańskie dzieci, które doświadczają takiego podejścia, uczą się czegoś bezcennego:

Zamiast: „To jest niemożliwe”
mówią: „Jak to rozwiązać?”

To nie jest wiedza „na szóstkę”. To kompetencja życiowa. Elastyczne myślenie, odwaga w podejściu do wyzwań, samodzielność i wiara w siebie – to właśnie rodzi się z pozwolenia na błąd.

Zmieńmy perspektywę

To, czego potrzebują dzieci, to nie idealny świat bez potknięć. One potrzebują dorosłych, którzy potrafią dać przestrzeń na błąd, nie oceniają, nie karzą – tylko wspierają.
Zacznijmy od siebie. Bo zmiana zaczyna się po naszej stronie.

Życzę Tobie i Twojemu dziecku jednego:

Żeby błąd nie był końcem drogi, tylko drogowskazem.
Żeby był nie karą – lecz szansą.
Żeby nie był wstydem – ale doświadczeniem.

Zapraszam Cię serdecznie do wysłuchania odcinka podcastu Montessori jednym zdaniem #32 Czego dorośli mogą nauczyć się od dzieci?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *